23.2.11

[017] Piękna pokora





Rafał Radwanowicz jest malarzem i jak każdy artysta, żyje w marzeniach o sławie i uznaniu innych. Kontynuuje swój warsztat po ojcu, dzięki któremu wychował się w pracowni malarskiej. Mieszka na ulicy Mariackiej w Krakowie w mieszkaniu oplecionym bluszczem (szczegół bardzo ważny!). Przez jakiś czas studiuje sztukę, a jednak nagle przychodzi konieczność  przerwania studiów. Rafał zapomina o tym, jakie ta decyzja  niesie konsekwencje.
Wkrótce malarz wezwany jest do wojska. Nie ma wyboru, musi się zgłosić i pełnić służbę przez  przynajmniej dwa lata. Musi zostawić swoje marzenia, miłości, całą wolność, w tym nowo poznaną cudzoziemkę, Natalie Lauren, która poruszona talentem młodego człowieka pragnie zorganizować jego wystawę prac w Paryżu. Traci przy tym szansę na wybicie się.
Przez kolejne kilka lat śledzimy jego służbę, podczas której Rafał zagłębia się w marzeniach o wolności i o Natalie, podczas gdy stopnbiowo zaczyna zmieniać się jego charakter... 
"Piękna pokora" to subtelny portret młodego mężczyzny, a zarazem artysty, wnikliwe spojrzenie na zachowanie człowieka stykającegio się z przeróżnymi przeciwnościami losu.
Nigdy nie czytałam  ani nie interesowałam się książkami o wojsku, a jednak po "Piękną pokorę" sięgnęłam. Myślałam, że autorka skupi się bardziej na  początkowej części życia Rafała dotyczącej kariery malarskiej, że Rafał "przed" okaże się tak samo lub bardziej ważny od Rafała "po". Z resztą aspekt psychologiczny brzmiał na, bez dwóch zdań, ciekawy.
Zawiodłam się, zauważając, że prawie cała książka obrazuje wojsko i mimo spojrzenia na świat  oczami artysty, znaczna część powieści dotyczy życia na okręcie, w odosobnieniu i z dala od normalnego świata, szkoleń i kolegów z wojska. Pomimo to portret Rafała zakreślony jest delikatnie i umiejętnie. 
Sny. Tutaj autorka bardzo mnie zaciekawiła. Sny Rafała są opisywane tak dokładnie, jak realne wydarzenia, co więcej myślimy, że dzieją się naprawdę, aż doczytujemy do fragmentu przebudzenia. W ten sposób, pomimo że narracja nie jest pierwszoosobowa, jesteśmy tak zmyleni jak sam bohater powieści, niekiedy trudno jest nam ocenić co jest rzeczywistością, a co snem. To był niewątpliwy plus, najbardziej oryginalna część książki.
Dotknęłam następnego aspektu "Pięknej pokory". Pomimo że nie wykraczamy poza świat bohatera i jego przeżycia, narracja jest trzecioosobowa. O wiele ciekawiej byłoby, gdyby autorka zdecydowała się na osobę pierwszą, ale cóż, wszystko zależy od gustu czytelnika.
"Piękną pokorę" mogę z czystym sumieniem polecić, bo pomimo że jest książką krótką, lekką i nieszczególnie zapadającą w pamięć, jest jednak dobrzezarysowana. A do Fleszarowej- Muskat z pewnością jeszcze wrócę. 

21.2.11

Rok minął jak jeden dzień...

Już od roku powadzę bloga z recenzjami książkowymi- aż dziwi mnie ta wytrwałość...
Zaczęło się na Onecie. 67 siedem recenzji napisałam właśnie tam, a od 2011 tradycję ciągnę tutaj. Napisałam 84 recenzji na obu blogach, a przeczytanych książek w tym czasie nagromadziło się o wiele więcej:) W tym czasie jakość recenzji zmieniła się piorunująco. Prowadzenie takiego bloga bardzo wiele mnie nauczyło, zawdzięczam też temu wiele ciekawych znajomości- książek jak i ludzi. Patrząc wstecz, recenzje były mniej treściwe, a książki o wiele mniej ciekawe. Nauczyłam się wypowiadać swoje zdanie i wybierać dobre książki.
Teraz pozostało mi tylko pisać dalej, czytać dalej. Dziękuję wszystkim, którzy zerkają tu i czytają moje recenzje. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną przez kolejny rok... i dłużej!

18.2.11

[016] Zwierzenia klowna



Być może tytuł nie brzmi ani trochę tak zachęcająco jak "Wyznania gejszy". Zwierzenia klowna? Czyżby autor oszalał?
Być może okładka nie należy do najbardziej niezwykłych, błyszczących i kolorowych.
Być może w ogóle nie macie ochoty przeczytać recenzji książki, która już na pierwszy rzut oka okazuje się nudna.
Być może warto się zatrzymać i zmienić zdanie, dać opór temu, co przewidywaliśmy.

"Zwierzenia klowna" to historia życiowa Hansa Schiera, który podejmuje się narracji kilku swoich dni przepełnionych wbrew pozorom melancholią i żalem. Jako młody mężczyzna w ramach buntu przeciw swojemu środowisku i skąpym rodzicom postanawia zostać klaunem. Chociaż udaje mu się zdobyć sławę i uznanie, wkrótce zaczyna opadać na dno. Wpada w sidła depresji i alkoholu po tym, gdy zostawia go jego ukochana, Maria, która wkrótce bo zdarzeniu wychodzi za jednego z najważniejszych niemieckich katolików w kraju. On jest agnostykiem, który wątpi we wszelkie łaski zmyślonych na ludzką korzyść bogów, nie odnajduje w życiu sensu ani szczęścia. Coraz trudniej idzie mu też praca. Nie potrafi być tym klownem, którym był kiedyś, przez co ludzie, z którymi pracował, zrywają kontrakty i ciągle zmniejszają jego pensję. Skutkuje to  bankructwem bohatera oraz jeszcze większym buntem przeciw niesprawiedliwości tego świata. Szuka on nadziei na miłość, wsparcia wśród przyjaciół i rodziny. Stara się nie czuć odtrąconym, a jednak nie wszystko jest możliwe, nawet dla zawodowego klowna. Nie zawsze los daje nam w podarku uśmiech.
Po książkę sięgnęłam z entuzjazmem po przeczytaniu odwrotu okładki. Zafascynował mnie temat, którym zajął się Boll. Nigdy nie zastanawiałam się nad życiem tych, który codziennie powodują śmiech widowni. Ich postać jako ludzi, często nieszczęśliwych i niespełnionych, umyka. Tutaj pojawiła się okazja zgłębić się w ich trudnym świecie.
Nigdy nie spotykamy Marii, miłości Hansa. Spotykamy ją z jego mglistych wspomnień, tworzymy jej wizerunek dzięki jego głębokim rozważaniom, podążamy subiektywną drogą Hansa. Nie potrafiłam się zdecydować, czy ten subiektywizm jest wadą, a może zaletą. W każdym razie, pierwszą osobę uwielbiam, gdyż powoduje czytanie o wiele szybsze i głębsze niż w trzeciej. 
Jak w niemal każdej książce, miłość pełni jedną z najważniejszych ról. To ona przyczynia się do upadku Hansa, a jest tu jasno pokazane, że bez niej nie da się żyć. Tragiczna miłość jest tu zwykłą miłością, zwykła miłość tragiczną.
Agnostycyzm bohatera, rozterki duchowe idealnie dopełniają wątek nieszczęśliwej, nieudanej miłości, pokazują nam lepiej złożoną postać Hansa.  Potrafiłam się z łatwością z nim utożsamić, gdyż sama nie potrafię uwierzyć w Boga i tak jak on na jakiś sposób podziwiam tych, którzy posiadają tę umiejętność. Trud życia wśród prawdy, która boli- to jeden z najważniejszych wątków w "Zwierzeniach klowna".
Bez dwóch zdań o jedna z najsmutniejszych powieści, jaką ostatnio czytałam, a jednak nie znaczy to, że nie przedostaje się do niej dyskretny, maleńki płomyk wciąż trwającej nadziei. Nikt w "Zwierzeniach klowna" nie umiera, tragedie nie przychodzą jedna za drugą, życie jest zwyczajną strugą niepowodzeń i ich przeciwieństw. A jednak to trzyma czytelnika w melancholii, szarość zwykłego świata przejmuje do głębi nawet bardziej od wyszukanego, lecz niecodziennego dramatyzmu. Pomimo tego, że po odstawieniu książki na bok czułam smutek, a humor bynajmniej się nie poprawił, czułam się naprawdę niesamowicie, tak jak każdy człowiek, który został lekko poklepany po ramieniu stroną dobrej literatury, nie stworzonej dla poklasku ludności, gdyż taka lektura jest płytkim przedstawieniem klowna niedoświadczonego. A zadaniem czytelnika jest sięgać ręką do najwyższej półki.


PS: Przepraszam, że recenzje stały się mniej regularne. O blogu myślę codziennie i zaglądam często, ale mam tyle do roboty, że trudno upchać czas na recenzje. Większosć moli ksiażkowych zapewne zrozumie mój problem, postaram się jednak o większą regularność. 
Po drugie- wiem, że nie piszę recenzji książek, które wcześniej były w ramce "Teraz czytam", ale nie piszę recenzji wszystkich książek, które czytam, poza tym mam wiele lektur na raz. No cóż, przynajmniej potem jest więcej niespodzianek...
Poza tym mam bardzo dobrą wiadomość- wygrałam książkę od bloggerki Dominiki Anny- "Codzienność w Toskanii". Jestem szczególnie uradowana, ponieważ to pierwsza książka, jaką w życiu wygrałam. Dziękuję bardzo! A wam pozostanie tylko czekać na recenzję:)

11.2.11

[015] Piknik pod Wiszącą Skałą

Piknik pod Wiszącą Skałą.
Słowa brzmią znajomo, prawda?
Ale dlaczego tutaj? To jest blog książkowy, a "Piknik pod Wiszącą Skałą" to przecież kultowy film reżyserii Petera Weira. No właśnie- chociaż ekranizacja powieści Joan Lindsay jest tak popularna, mało kto wie, że powstała ona w oparciu o książkę. Ja także nie miałam o tym pojęcia, dopóki z błędu nie wybawiła mnie biblioteka. Na regale błysnął ten tytuł. Sięgnęłam po książkę od razu, jakby miała jakieś niezwykle silne pole magnetyczne, pomimo że (przyznam się bez bicia!) filmu nie oglądałam wcale. Oczywiście po lekturze postanowiłam ten błąd  natychmiast naprawić. 
Wiele można domyślić się, patrząc na tytuł i okładkę. A jednak nie wszędzie w "Pikniku pod Wiszącą Skałą" gości urocza atmosfera, w której młode twarze odbijają się o promienie słońca. Tak właśnie się zaczyna. Są Walentynki, rok 1900, malowniczy Australijski krajobraz. Grupka uczennic pensji Appleyard, powszechnie znanej i szanowanej, wybiera się na piknik pod Wiszącą Skałę. Po posiłku czwórka dziewcząt zaczyna przechadzać się po okolicy, a jednak z tej wędrówki powraca tylko jedna, zapłakana i rozhisteryzowana. Nie da się wyciągnąć z niej za wiele informacji. Wkrótce okazuje się też, że w tajemniczych okolicznościach zaginęła szanowana i zdolna nauczycielka matematyki, Panna Greta McCraw.Czy zaginione kiedykolwiek powrócą? Co naprawdę wydarzyło się podczas pikniku pod Wiszącą Skałą?
Tak właśnie zaczyna rozwijać się przerażająca intryga, której tropem podążają osoby związane z pensją. Chętnie czytałam o tej zagadce, gdyż nie podążała za schematami, nikt nie ścigał mordercy. Prawdę mówiąc "Pikniku..." nie można nazwać kryminałem. 
Jest to dziwna książka, moim zdaniem na swój sposób zbyt sucha i mało soczysta. Język nie jest niezwykły, ale czyta się bardzo szybko i z autentyczną przyjemnością.
Rozczarowaniem okazało się zakończenie, zapewne dlatego, że autorka nie mogła się nim pobawić- powieść ta oparta jest na faktach, a postacie istniały naprawdę. Szkoda, bo początek zapowiadał się niezwykle interesujący. A jednak jest tego dobra strona- klimat  byłby popsuty, gdyby autorka zdecydowała się na napisanie książki sobie współczesnej.
Polecam wszystkim, by przeczytali książkę zanim obejrzą film- wtedy wyobraźnia będzie miała więcej pola do popisu.

PS: Jedna rzecz w "Pikniku..." bardzo mnie zmyliła. Akcja dzieje się w Australii, a więc pory roku są nieco inne, dlatego trochę przesiedziałam nad stwierdzeniem, że w kwietniu idzie zima:)

6.2.11

[014] Pani Bovary


Karol Bovary, z zawodu lekarz, po śmierci swojej żony Heloizy postanawia wyjść za Emmę Rouault, w której domu zaczął często bywać. Dziewczyna przyjmuje jego zaręczyny, a wesele odbywa się tuż po zakończeniu żałoby po Heloizie. Po kilku dniach Emma zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że popełniła wielki błąd wychodząc za Karola, to, że w ogóle go nie kocha. Zauważyła jego liczne wady, prostactwo i brak atrakcyjności. Zaczyna żyć w świecie idealnej miłości, ma dwóch kochanków, staje się rozrzutna i roztrwania cały swój majątek. Jej córka Berta jest traktowana na wiele sposobów- raz rozpieszczana, raz całkowicie zapominana. Pani Bovary nieustannie oszukuje swojego męża, za jego plecami spotyka się z ukochanymi- Rudolfem, potem Leonem, oraz zadłuża się coraz bardziej. Do czego prowadzą jej miłostki, musicie dowiedzieć się już sami...
Najbardziej w powieści przykuwa uwagę oczywiście Pani Bovary. Burzliwa, rozmarzona, o ideałach, których nie potrafi w świecie odnaleźć i które w końcu same ją rujnują. Jest przykładem jednej z bohaterek, która nie istnieje po to, by czytelnik ją podziwiał. Jest centralną częścią powieści, przyciąga swoim brakiem cnoty i dobroci wiktoriańskiej  kobiety.
Naprawdę nie potrafiłam polubić Pani Bovary. Próbowałam. Jest postacią tak specyficzną i dziwnie odrzucającą, a jednak bez tego genialnego ukazania jej złożonej psychiki pewnie nie byłoby po co czytać "Pani Bovary". Zdaję sobie sprawę, że wiele osób tej książki nie lubi ze względu na bohaterkę, ale moim zdaniem to tylko ujawnia talent autora. Książki powinny oddziaływać jak najsilniej na człowieka.
Styl "Pani Bovary" jest niesamowity. Zakochałam się w tych opisach, w sposobie ukazywania rzeczywistości, piękna i zarazem beznadziei świata. Nie były to nużące opisy, przez które nie sposób przebrnąć. Powiedziałabym nawet, że całkiem odwrotnie. To właśnie sposób pisania połączony z ukazaniem psychiki osoby bynajmniej nie niewinnej spowodowały, że pokochałam to dzieło.
"Pani Bovary" ma w sobie tragizm, chociaż nie jest napisany w stylu "Wichrowych Wzgórz". Dziwny optymizm, pewność siebie i piękno świata przepływa przez stronice książki. Po odłożeniu ogrom smutku, cierpienie postaci i tragizm wydarzeń dotyka czytelnika. 
To, że Flaubert ośmielił się napisać tą powieść, wydaje mi się niezwykłe.  To dzieło bardzo odważne, ukazujące kobiety, niewinne istoty, któe mają jedynie czarować swym pięknem, w sposób o wiele ostrzejszy i realniejszy.
Warto przeczytać "Panią Bovary" i  nie odkładać jej na bok z powodu niechęci do postaci Emmy, bo to mistrzowska powieść, która zapada naprawdę głęboko, jedno z najodważniejszych dzieł XIX w.

4.2.11

[013] Księga innych ludzi



Bez cenzury, bez sztampy, bez trzymanki.
Zadie Smith zebrała grono najciekawszych angielskojęzycznych pisarzy z obu stron Atlantyku i postawiła przed nimi proste zadanie: „Wymyślcie kogoś”. Tak powstała Księga innych ludzi: galeria fantazji, poglądów i wydarzeń z życia dwudziestu trzech osób. Osób co prawda fikcyjnych, lecz fascynujących.
Poznajcie więc nowych znajomych. David Mitchell przedstawia Judith Castle, frywolną starszą panią uciekającą w wiek nastoletni. Hari Kunzru zza rozchylonych zasłon o 4.30 rano pokaże wam Magdę Mandelę, którą właśnie zabiera radiowóz. Adam Thrillwell opisze historię nie do końca udanego romansu w dekoracjach bliskowschodnich, a ZZ Packer - zupełnie nieudanego w nowojorskich. Za to na pocieszenie babcia Jonathana Safrana Foera poczęstuje was ciasteczkami i opowie, co sądzi o szkopach i czarnuchach. Natomiast sama Zadie Smith zabierze was do Anglii, byście mogli pomieszkać z pewną zwariowaną rodzinką. Na deser dwa komiksy.
Opowiadania zabawne i mroczne, melancholijne i szalone, symboliczne i dosłowne - to podróż przez nieocenzurowane, nie tworzone pod gusta krytyków światy najciekawszych młodych pisarzy. Zadie Smith po raz kolejny zadziwia - jako autorka i jako redaktor.


 Jak widać, Zadie Smith pochłonęła mnie bez reszty- pierwsze "Białe zęby", teraz "Księga innych ludzi". A to nie bez powodu...
 "Księga innych ludzi" to bardzo zróżnicowany zbiór przeróżnych ludzkich historii. Każdy znajdzie tu opowiadanie czy też postać dla siebie. Bohaterowie wydają się niekiedy zbyt ciekawi, by mogli odzwierciedlić rzeczywistość, ale szczerze mówiąc kto uwierzyłby w nasza historię, gdybyśmy ją  spisali? Autorzy są słynni i utalentowani, a ich krótsze lub dłuższe historie pochłonęłam niemal natychmiast (a dokładniej- podczas jednego dnia w szkole o kilku świetlicach) . W rzeczywistości bardzo  trudno ocenić "Księgę innych ludzi", gdzyż to zbiór kontrastowy, trudno go uogólnić w kilku słowach.  
Wielkim urozmaiceniem są komiksy- bardzo ciekawa forma przedstawienia postaci. Dobrze miksują się z całą zawartością, zaskakują pośród czarno-białych linijek tekstu. 
Cała książka pokazuje oryginalność jej autorów- nie jest to zbiór opowiadań, to księga innych ludzi, której strony można przewracać z takim zainteresowaniem, jakby trzymało się w ręku kolorowy album ze zdjęciami. 
Nawet jeśli nie każde z opowiadań szczególnie mnie zachwyciło, całość okazuje się  o wiele bardziej interesująca od czegokolwiek, czego się spodziewałam, a każda krótka i nieznacząca historyjka splata się z kolejną. 
Poza tym bardzo dobrze się czyta ze względu na sposób wydania, choć to raczej głównym powodem być nie powinno:) Twarda oprawa, duży format, strony kremowe. Trzymać taką książkę w rękach już było przyjemnością. Wygląda masywnie, a jednak to jedna z pozycji przelatujących obok niemal błyskawicznie.
Ulubione opowiadania? Bardzo trudno to jest ocenić, z rzesztą przyznam szczerze, że niektóre fragmenty książki tak szybko zapomniałam, jak i przeczytałam:) Być może wśród nich znajda się "Magda Mandela" Hariego Kunzru i "Perkus Tooth" Jonathana Lethema, będące jednymi z oryginalniejszych opowiadań w zbiorze.
Problem w "Księdze innych ludzi" jest taki, że to lekka lektura, która nie zostawia po sobie w naszym umyśle żadnych śladów, nie jest to literatura najwyższej półki, chociaż odzwierciedla najbardziej obiecujących pisarzy XXI. Przyjemna, zarazem radosna i ponura, dziwna i zwyczajna, miła przerwa pomiędzy wielkimi tomiskami klasyków literatury.