20.4.11

Wiosna 1941



Ida Fink to polskojęzyczna pisarka żydowskiego pochodzenia, która w czasie II Wojny Światowej uciekła z getta wraz z siostrą i osiedliła się na stale w Izraelu. W swoich opowiadaniach przedstawia świat, który zna z własnych doświadczeń, a jednak przy tym kreuje nowe, ciekawe postaci.    

Opowiadania Idy Fink są różne. Wszystkie krótkie, proste, ale zawierające wyraźne przesłanie, które wchodzi głęboko do serca. Niektóre poruszają bardziej, inne mniej, ale razem tworzą nieodłączną, niezwykłą, lecz bolesną całość. To książka, która pomimo lekkości jest do przeczytania trudną ze względu na tematykę. Wielokrotnie po odłożeniu tej lektury wydawało mi się, że spostrzegam to, co jest dookoła mnie, całkowicie inaczej niż dotychczas.

"Wiosna 1941" to książka o człowieku takim, jak ja i ty, który musi dostosować się do ogromu cierpienia i tragedii, które nagle stają się codziennością. Bohater staje się odważny i szlachetny, nie pozwoli, by wojna zagrodziła mu drogę do szczęścia i życia w miłości. Ludzie starsi, małżeństwa, młodzież, dzieci, ale także zwierzęta są głównymi postaciami. Wszystkich jednak łączy stach i chęc normalnego życia.

Niektóre opowiadania nie zrobiły na mnie wrażenia, ale były też te niesamowite. Na takie miano z pewnością zasługuje min. "Wiosenny poranek", którego pewnie nie zapomnę nigdy. Jest to historia rodziców i dziecka, którzy wędrują ku pewnej śmierci, mają być rozstrzelani za godzinę, dwie. Małżonkowie decydują się namówić dziecko do ucieczki, wierząc, że przynajmniej jemu uda się przeżyć. Dziewczynka jednak zostaje rozpoznana i zabita jeszcze przed rodzicami. Ojciec niesie martwą córkę na rękach, mówi do niej, umiera z sercem pełnym ojcowskiej miłości. Trudno znaleźć osobę, której taka sytuacja nie poruszy. 
Warto przeżyć te chwile cierpienia- na szczęście jedynie w wyobraźni. 

 *

Ostatnio mało wchodziłam na bloga i nie odwiedzałam waszych- przepraszam i postaram się nadrobić. Ciągle coś się dzieje- podróże,  nauka... ciągle coś zagradza drogę. Być może będziecie na następną recenzję musieli trochę poczekać, ale na pewno ją napiszę. Mam nadzieję, że wystarczy wam cierpliwości...

2.4.11

[021] Portret Doriana Graya



 Dorian Gray to uroczy, młody arystokrata. Ma wielu wielbicieli, w tym malarza, Basila Hallwarda, który zainspirowany wyglądem młodzieńca decyduje się namalować jego portret. Przez malarza Dorian poznaje lorda Henry Wottona, który zaczyna wywierać olbrzymi wpływ na przyjaciela. Gray staje się arogancki i bardzo pewny siebie,  zaczynma przejmować się swoim wyglądem i uważać go za najwyższą wartość. 
Obraz zostaje ukończony. Doriana zaczyna przerażać to, że dzielona zawsze pozostanie młode i piekne, tymczasem on zestarzeje się i cały jego urok zniknie. Ta myśl nawiedza jego życie. Rozkochuje w sobie młodą aktorkę, Sybil Vane, a jednak ich miłość kończy się tragicznie. 
Mijają lata, a Dorian jest wciąż młody i przystojny, starzeje się tylko portret. Staje się nieczuły, zaczyna dopuszczać się morderstw, wszystkiego, co pomoże mu zostać młodym. 
Co stanie się z Grayem i portretem? Czy Dorianowi uda się zachować wieczną młodość?


"Portret" to jedna z najlepszych powieści, jakie ostatnio czytałam. Mówię to juz od samego początku, gdyż także czytając, od pierwszej strony byłam tego pewna. Co najbardziej mnie zaskoczyło (pozytywnie oczywiście) to oryginalność pozycji na tle epoki. W XIXw to rozwlekłe tomiska, długie, rozbudowane opisy, a nawet genialne pozycje wielokrotnie nudzą i wydają się niemal identczne. Wilde'owi udało się uciec od tego stylu i stereotypu XIXw. powieści, stworzyć całkowicie inną, być innowatorem. Za to bardzo go podziwiam. Nie skupiał się na krytykowaniu arystokracji, wiecznych miłościach, ani razu nie wymienił słowa "patriotyzm". Pokazał coś codziennego, problem każdego z nas, ale jednak mijanego obojętnie prze literaturę (przynajmniej tego okresu). 
Kolejna burza oklasków należy się za portret głównego bohatera. Dorian- przystojny, młody, piękny, beztroski, elegancki, a w dodatku bogaty... czego więcej trzeba do życia? Sam bohater zastanawia się nad tym często. Wilde w niebanalny sposób oprowadza nas po duszy człowieka, który ma wszystko, ukazuje dogłębną pustkę jego istnienia pod zewnętrzym obrazem absolutnego szczęścia. Nei jest to byle jaka historyjka o byle jakim obrazku, lecz niezwykłe, oryginalne studium.
"Portret...", pomimo że zabrakło w nim wartkiej akcji, był bardzo plastyczny i doibrze skonstruowany. Wilde pokazywał swoje poglądy i filozofie w skryty sposób, pojawiały się w dialogach i opisach niczym cienie, a jednak cały czuło się i ch obecność.
"Portret" to niesamowita historia- w sam raz dla człowieka współczesnego, który żyje w szalonym wyścigu z czasem i starzeniem się własnego organizmu, chociaż mógłby się z tym  pogodzić. Nie jest to problem nieważny i często z małego robi się duży. Ta książka jest tego najlepszym przykładem. Poza tym jest na tyle krótka, by w tej gonitwie znaleźć dla niej czas. Z resztą myślę, że gdyby miała stron tysiące, si.egnęłabym po nią bez wahania i przeczytała z jednakową przyjemnością.
Czytając literaturę wiktoriańską, po raz pierwszy poczułam się lekko i ujrzałam wielkie powiązanie między tym, co jest teraz, a co było wtedy.
Przedstawiłam wam powieść niecodzienną, przesiąkniętą filozofią a jednak przyjemną do czytania nawet dla tych, którym niechętnie przychodzi rozważanie sztuki i ludzkiej egzystencji. Jest sama w sobie plastycznym, barwnym, wiernym portretem, a nie zlepkiem przypadkowych słów.
I was zachęcam do spojrzenia Dorianowi w oczy.




Bardzo przepraszam wszystkich, których przejął mój wczorajszy żart. Nie martwcie się, bloga piszę nadal i będę wciąż czytać wasze recenzje. Po prostu dopadł mnie nastrój Prima Aprilis:)

1.4.11

Informacja

Bardzo przepraszam wszystkich czytelników, ale niestety muszę zakończyć żywot tego bloga. Brakło czasu i cierpliwości, czytelników też nie bylo za wiele. Być może kiedyś jeszcze powrócę do pisania bloga- ale aktualnie chcę sobie odpocząć:)