1.3.11
[018] Rok magicznegio myślenia
Jest 31 Grudnia 2003 roku. Mąż Joan Didion umiera nagle na niespodziewany zawał serca. Siedzą razem przy stole, jedząc kolację. On mówi spokojnie, potem zatrzymuje się nagle, zapada cisza. Jego żona nie wie, że to były jego ostatnie słowa. Jest zaszokowana. Dzwoni po pogotowie, a gdy jest zapytana o szczegóły, w rozkojarzeniu odpowiada, by po prostu przyjechali.
Przez kolejny rok próbuje się pozbierać i pogodzić ze śmiercią ukochanej osoby, jednak j nie jest to łatwe. Joan czyta książki o chorobach i o żałobie, omija miejsca, które kojarzą się jej z mężem, nie wspominając nawet o tym, że zupełnie nie potrafi czytać nekrologów. Stara się żyć w swoim starym świecie, w którym jej mąż żyje, a ona nie musi konfrontować się ze śmiercią, wie jednak, że to nie zadziała na dłuższą metę. Cóż jednak może poradzić?
"Rok magicznego myślenia" to książka opowiadająca o wydarzeniach prawdziwych, szokujących, a jednak naturalnych. To wzmaganie autorki z żalem i opuszczeniem, smutna historia oparta na jej własnych doświadczeniach, dzięki czemu jej obraz rysuje się przed czytelnikiem kreską o wiele bardziej wyrazistą. Pokazuje ona, że człowieka nie da się oszukać, a zapomnieć jest o wiele trudniej niż zapamiętać. Dotyczy tego, co człowiekowi najbliższe.
Didion wie, że wszyscy śnią lub będą śnić te same sny o starości i śmierci, czołgać się ku niej z przerażeniem, trzymając się kurczowo swojego życia, przepełnieni świadomością, że i tak kiedyś koniec nadejdzie.
Didion potrafi poradzić sobie z tematem, chociaż opowiada właśnie o bezradności wobec własnego cierpienia, pisząc lekko o tym, co najcięższe, językiem bliskim każdemu z nas. Miesza teraźniejszość z przeszłością, wraca do tragicznego wydarzenia, potem znowu pisze o teraźniejszości. Ten bałagan, chociaż idealnie pokazuje chaotyczny sposób myślenia człowieka,potrafi nieco poirytować.
Doszukując się wad, moim zdaniem jedną z nich jest brak intensywności "Roku magicznego myślenia". Spodziewałam się czegoś wstrząsającego i niemożliwego do zapomnienia, nękającego cały dzień i noc. Oczywiście rozczarowanie. "Rok magicznego myślenia" nie spowodował u mnie takiego smutku, jakiego się spodziewałam. Didion nie potrafiła mnie poruszyć, mimo że bardzo dobrze odzwierciedliła własne uczucia. Widać, że tę książkę pisała dla siebie samej, jest w niej coś dziwnie prywatnego, przez co czytelnik nie potrafi oswoić się z jej światem.
"Rok magicznego myślenia" warto przeczytać, chociaż jest lekką lekturą jak na poruszony temat. Pomimo pesymizmu i smutku Didion, prostota budowy to przełamuje i równoważy. To bardzo dobra pozycja, ale nie jest jedną z najbardziej wstrząsających, jakie czytałam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A może książka jest swego rodzaju teriapią, która zastosowała autorka, aby dać sobie radę ze wspomnieniami?
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Twoja recenzja :)
chętnie bym kiedyś tą książkę przeczytała ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Może kiedyś przeczytam:)
OdpowiedzUsuńJak już wspominałam, nie przepadam za podobnymi książkami. Dlaczego znowu pesymizm? Wolę chociaż próbować dostrzegać w życiu te dobre strony. Wówczas jest o wiele łatwiej :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę po to dzieło. Może.
Coraz trudniej znaleźć NAPRAWDĘ poruszające książki. Póki co sobie odpuszczam ;)
OdpowiedzUsuńEh, może i przeczytałabym. Ale nie chcę sobie narobić depresji. Jak to Szynka mówi "smęty". To ja sobie smęta odpuszczę :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń